Kolej wysokich cen i niskich prędkości

Wraz z Filipem Chudym sprawdzaliśmy ceny pociągów w innych państwach UE. Na pierwszy rzut oka, drogo. Potem przypominamy sobie o tym, że ludzie w innych państwach więcej zarabiają. Więc ile biletów pomiędzy dużymi miastami o odległości zbliżonej (albo nawet przekraczającej!) tą pomiędzy Warszawą a Krakowem można kupić w dzień odjazdu?

Odpowiedź brzmi: Dużo więcej, za podróż w większości przypadków trwającą dużo dłużej. A to są prawdopodobnie najgorsze ceny jakie zobaczycie.

Nasza kolej leży i kwiczy, a PKP podwyższając ceny, tylko wciska więcej osób do samochodu. Inwestycja w kolej to nie jest „rozdawnictwo” czy „marnowanie pieniędzy”, to podstawa tworzenia ekologicznego, sprawnego państwa.

Podwyżki w InterCity to jedynie wierzchołek góry lodowej. Kolej regionalna po mału drożeje. Kiedy Niemcy chcą wprowadzić bilet miesięczny za 50 euro (takich Niemiec za medianową wypłatę może w miesiącu kupić 48!) na wszystkie pociągi regionalne + komunikacje miejską w całym kraju, my pompujemy ceny biletów gdzie się da.

W dodatku PKP robi nam kolejne psikusy – Chrobry, poranny pociąg z Szczecina do Warszawy, który też jest ostatnim dziennym pociągiem z Warszawy do Szczecina, w marcu zeszłego roku został zmieniony na kategorię handlową IC z wcześniejszej EIC (czyli ekspres – patrząc na remonty na drodze do Szczecina, to brzmi bardziej jak bardzo sarkastyczny żart). To był dobry ruch któy powinien już był zostać podjęty w 2018 roku kiedy remonty wydłużył podróż o półtorej godziny wzwyż.

Niestety, jesienią PKP zadecydowało przywrócić tą nieszczęsną literkę „E” Chrobremu i dzięki temu teraz, jeżeli będziemy chcieli pojechać do Warszawy tak, żeby być tam przed 12-stą, albo wrócić z niej po 13:00, to bardziej nam będzie się opłacało kupić bilet sypialny w nocnym „Uznamie” niż pojechać kosztującym 182 PLN (w niektóre dni nawet z miesięcznym wyprzedzeniem!) Chrobrym, który jedzie „ekspresową” średnią prędkością ok. 80 km/h.

To wszystko w imię remontu, który skróci nasz przejazd do Warszawy, w optymistycznym (i tym drogi, ekspresowym!) wariancie o jakieś pół godziny do czterdziestu minut. Dlaczego nie Pendolino do miasta któremu najbardziej by się przydało? Na to pytanie nie znam odpowiedzi. Dlaczego wciąż udajemy, że rentowność kolei jest ważniejsza niż jej rozwój, pakując miliardy w infrastrukturę drogową? Tego też nie wiem.

Jedno jest pewne. Inwestycja w kolej to inwestycja w przyszłość. Inwestycja w kolej to inwestycja w klimat. I nie należy z nią zwlekać ani dnia dłużej.

(P.S. Z uwagi na ich charakter te dane mogą nie być najdokładniejsze, ale ogólny zarys raczej zostanie ten sam)