Dzisiaj podczas kolejnej Twitterowej przekomarzanki z osobą o totalnie odmiennych poglądach gdzieś tam w głowie przypomniał mi się wątek, który od dawna chciałem poruszyć, mianowicie, podejścia do „prywatnych” i „publicznych” sfer życia, a także legendarnego bon motu — „dawajmy wędki, a nie ryby”.
Wszystko zaczęło się od dyskusji Jakuba Kralki, redaktora naczelnego Bezprawnika z jego politycznym ulubieńcem (a także współpracownikiem redakcji) Sławomirem Mentzenem. Kiedy ten drugi zauważył, że w Polsce wielu mieszkańców nie ma w domu toalety, Kralka spytał „Panie Sławomirze, a co nas liberałów obchodzi, że ktoś nie ma łazienki w swoim domu?”
Pytanie właściwie wobec polityki Mentzena byłoby bardzo zasadne, jednak Kralka nie wychodził z perspektywy wytykania hipokryzji, a raczej uwielbienia dla korwinizmu klasycznego, u którego podstaw leży „a co mnie to obchodzi?”
Prywatne a publiczne
Kralka oczywiście, uważa, że toalety w mieszkaniach (w tym oczywiście, wielu komunalnych) nie są interesem państwa, w odróżnieniu od na przykład parkingów w mieście (nad którymi to ubolewał redaktor Kralka kiedy spóźnił się do kina). Na chłopski rozum jest to argument dosyć logiczny. Parking jest przestrzenią publiczną, mieszkanie jest przestrzenią prywatną. Wywód zakończony, można się rozejść… tylko… No nie jest to do końca takie proste.
Weźmy te łazienki — owszem, to czy ktoś ma w domu łazienkę, na pierwszy rzut oka jest kwestią prywatną. W końcu dzieje się za zamkniętymi drzwiami w lokalu będącym w jego posiadaniu. Nie to, co parking. Parking jest na zewnątrz, przy chodniku!
Oczywiście, obie kwestie są tak naprawdę kwestiami publicznymi. Osoba bez łazienki w końcu wyjdzie na miasto, gdzie jeżeli nie była w stanie zachować higieny, spotka się z ostracyzmem i obrzydzeniem. Gorzej jeszcze dziecko z takiego z domu, w szkole też będzie miało problem z uczeniem się, już nie wspominając o budowaniu więzi społecznych czy systemów wsparcia.
Oczywiście, za takie warunki dziecko może również zostać odebrane rodzicom (jakkolwiek by się nie starali), co też obciąży system opieki społecznej i stanie się jeszcze bardziej kwestią publiczną. No i to nie jest tylko jeden dom bez łazienki — jest ich ponad milion. Pomnóżmy to wszystko przez skalę i okazuje się, że nagle ten prywatny problem jest systemowym problemem publicznym. I to znacznie bardziej szkodliwym niż fakt, że w mieście z bardzo dobrą komunikacją miejską i infrastrukturą Park&Ride, jakiś redaktor przeczekał 25 minut spektaklu, krążąc po centrum samochodem.
Co z tą wędką?
Mieszkalnictwo jest szczególnym przykładem cynizmu libertarian, neoliberałów i innych turbo-indywidualistycznych nurtów myślowych. Wiecznie powtarzaną mantrą jest to, że państwo powinno dawać „wędkę” — czyli możliwość zarobienia, a nie „rybę”, czyli zarobek. Oczywiście żyją oni w świecie fantazji, w którym wędka ta jest wyłącznie w naszych głowach i prawodawstwie. To jest, wystarczy dać podstawową edukację, zdolność prawną i wielki znak WOLNY RYNEK WSZYSTKO UREGULUJE — i do boju.
No tylko tak trochę jednak nie jest. Jako ludzie mamy pewne potrzeby. Niezaspokojenie tych potrzeb, będzie z kolei oznaczało, że będzie nam trudniej tą „rybę” złapać. Badania pokazują, że niestabilna sytuacja mieszkaniowa może prowadzić do utraty pracy, zaś brak stałego miejsca zamieszkania może utrudnić jej zdobycie.
Dlatego kiedy mówimy „mieszkanie prawem, nie towarem” nie mówimy o tym, że nieruchomościami nie da się handlować, ale tym, że prawo do dachu nad głową jest prawem człowieka, co zresztą potwierdzają ratyfikowane przez Polskę akty prawa międzynarodowego, w tym Międzynarodowy pakt praw gospodarczych, społecznych i kulturalnych.
Tworzenie zasobu komunalnego więc nie jest rozdawnictwem, ani dawaniem „ryby”. Jest daniem wędki, która zezwoli ludziom na złowienie tej słynnej ryby, gdzie za pomocą ingerencji w „prywatną” sprawę mieszkalnictwa nagle rozwiązujemy kilka publicznych problemów — bezdomności, dezaktywizacji zawodowej i biedy.
Ostatecznie się zgodzę — każdy powinien mieć „wędkę” – tylko tą wędką w dzisiejszych czasach nie jest patyk, a zapewnienie spełnienia potrzeb życiowych. W tym mieszkania. I świata, w którym każdy może sobie do woli wędkować, nie martwiąc się o to czy jutro nie skończy na ulicy, życzę wam wszystkim.